niedziela, 11 marca 2012

The Last Days - "When The Tomorrow is A Gray Day"



  Ta płyta, nie ma dużej ilości utworów. Nie ma nagłych zwrotów akcji, ani zaskakującego zakończenia. Nie uświadczycie tu radości,  kolorów i uśmiechu. Znajdziecie za to kilogramy nastroju, tony pięknych dźwięków i muzycznego spełnienia. Ale żeby to spełnienie osiągnąć, jest pewien warunek. A nawet kilka. Po pierwsze: musicie być bardzo skupieni. Nie może Wam umknąć żadna nuta z tego cudownego, brzmieniowego dania, żaden okruszek nie może spaść na podłogę. Po drugie: musicie koniecznie słuchać tego w nocy. Tylko wśród blasku księżyca ta muzyka ma sens. Kompletnie wycisza, uspokaja umysł, odrzuca na bok wszelkie troski i odpręża. Zapomnijcie o otaczającym Was świecie i wykąpcie się w oceanie piękna. Po trzecie: tej płyty trzeba słuchać całej, od przysłowiowej deski do deski. Nie włącza się środka, nie słucha "po łebkach". Być może dużo postawiłem przed Wami warunków. Jednak jeśli spełnicie je wszystkie, zostaniecie nagrodzeni niepowtarzalnym klimatem, nostalgią i zadumą. The Last Days spełnia rolę, jaką taka muzyka powinna spełniać - porusza serce, jednocześnie wyciszając umysł. To kolejny dowód na to, że w słonecznych krajach, takich jak w tym przypadku Brazylia, powstają płyty urzekające nocnym nastrojem. Polecam tą EPkę wszystkim miłośnikom instrumentalnych krążków, doceniających magię sączącą się z głośników w ciemności. Gwarantuję, że spodoba Wam się nawet lekko blackowy skrzek w "Soul of City"...