Nie ukrywam, że Emperor jest dla mnie najlepszym zespołem black metalowym, a recenzowana przeze mnie płyta moją z tego gatunku najukochańszą. I uprzedzam od razu – nie będę obiektywny. Jak to powiedział mały chłopczyk do Neo: „obiektywizm nie istnieje”, czy jakoś tak… Płytka, po iście filmowym wstępie zamraża nas w typowym norweskim, blackowym stylu. Wiadomo od razu, że skandynawowie nie będą się z nami obchodzić jak z jajkiem – blasty kopiące w dupę, szybkie tempa gitar i skrzek Ishana pokazują co to znaczy być sponiewieranym. Trzeci w kolejności na płycie, maj fejwrit song: „Thus Spake the Nightspirit” zaczyna się patetycznie, po czym przechodzi do napierdalania a kończy boskim (ups!), czysto wyśpiewywanym tekstem: „Nightspirit embrace my soul”. Połączenie szeptu, czystego głosu i krzyku Ishana w tle tworzy tu iście szatańską, czarno-magiczną atmosferę. Nie ukrywajmy faktu – wokalista w wywiadach mówi jasno i wyraźnie, że jest satanistą, jednak wyznaje ją jako LaVey’owską filozofię życia bycia wolnym od wszelkich wpływów próbujacych nami sterować. Nie bójcie się – nie złoży Was w ofierze ;) Emperor ma właśnie to do siebie, że pomimo blackowego, bezkompromisowego napieprzania, raczy słuchacza gdzie niegdzie wspaniałymi melodiami; instrumentalnymi jak i śpiewanymi, które tak bardzo wzbogacają ich muzykę. Wszystkie utwory na krążku są doskonałe jednak wyróżnić należy jeszcze: „With Strenght I Burn” ze względu na godną usłyszenia czystogłosową partię, oraz jeden z trzech bonusowych tracków jakie zamieszczone są na moim wydaniu, a mianowicie: „Opus a Satana” – w pełni instrumentalny, symfoniczny utwór. Chciałbym go kiedyś zobaczyć na żywo w wykonaniu jakiejś orkiestry! To byłoby niezapomniane przeżycie, takie jak przesłuchanie po raz pierwszy tego krążka, do czego uparcie Was namawiam!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz