środa, 4 stycznia 2012

Godsmack - „Faceless”




  Od momentu włożenia płytki do odtwarzacza i wciśnięcia przycisku play, zostaniecie totalnie zniszczeni. To, co mnie urzekło na tym krążku to wszędobylskie, latające mięcho. Brzmienie jest takie, jakie powinno być w tego typu muzyce – ciężkie! I znowu namawiam Was do używania słuchawek. Pewnie wszyscy laryngolodzy teraz podniosą wrzawę, ale niech sobie podnoszą! Słuchając tej płyty dostajemy takiego energetycznego kopa, że zapominamy o wszelkich ubytkach. Niech potencjometr będzie ustawiony na maksa! Niech sąsiedzi walą do drzwi! Ta płyta rozwala! Pierwszy zabójca, jakim jest „Straight Out Of Line” – jeden z najfajniejszych na płycie, wprawi niejednego w bojowy nastrój. Drugi, również mocny, trzyma poziom poprzedniego. Słuchając go trudno Wam będzie usiedzieć spokojnie na miejscu. Nosz dyńka sama lata:) W „Changes” Sully śpiewa, jak sama nazwa wskazuje, że szuka zmian. Trzeba facetowi oddać to, że ma mocny, niski głos, jakby urodził się do wykonywania tej właśnie muzyki. Następny, świetny „Make Me Believe” znowu powali Was na kolana swoim soundem, z resztą tak, jak każdy na tym krążku. Na wyróżnienie zasługuje również „Re – Align” ze względu na swój melodyjny refren. Muzykę, jeśli już musimy szufladkować, przypisałbym do metalu z wpływami grunge’u. A może do grunge’u z wpływami metalu?:) Ale oprócz niej musimy zwrócić uwagę na teksty – przepełnione pragnieniem wolności, prawdy, buntem i złością. Taki np.: „I Fucking Hate You” nadaje się jako manifest do ludu, za którym zbytnio nie przepadacie. A może jako „antywalentynka”? :) Zastosowań może być wiele. „Releasing the demons” może być rozrachunkiem ze swoim sumieniem, swoją przeszłością. Poza tym pozamiata Was basem. Myślę, że płytka jest uniwersalna – można ją sobie puścić jako akompaniament do gotowania ryżu, albo też, jeśli chcemy czegoś więcej oprócz muzyki, wsłuchać się w słowa i trochę nad nimi podumać. Jednak i tak najlepiej sprawdza się wtedy, gdy mamy ochotę poczuć się, jakby przejechał po nas walec:) Uważam, że płyta „Faceless” jest najlepszą w dorobku Amerykanów z Godsmack i piszę to z pełną odpowiedzialnością!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz