niedziela, 8 stycznia 2012

Manowar - „Gods Of War”




  Jakoś nigdy, w odróżnieniu od mojej siostry – wiernej fanki Manowar, zbytnio się tym zespołem nie podniecałem. Owszem podobają mi się do dziś niektóre piosenki, często będące wręcz hymnami oddającymi cześć muzyce metalowej. Lecz teksty takie jak np. w „Kings of metal” raczej wywoływały uśmiech na mojej twarzy, niż dziką euforię. Sama muzyka była zawsze bardzo żywiołowa i dodawała chęci do dalszej egzystencji. Ale „Gods of War”  pokazuje, że to przeszłość. Żeby w ogóle usłyszeć jakąś piosenkę musimy uzbroić się w nieludzką cierpliwość. Płyta zaczyna się instrumentalnym, dość przydługawym wstępem (6 min 20 sek.) po to tylko, żeby przejść do utworu nr 2, który… również jest instrumentalnym wstępem. Wręcz „cudownie”. Tak oto po blisko dziewięciu minutach (na oficjalną stronę zespołu, przy dobrym łączu, też wchodzi się „godzinę”…) zaczyna się „normalna” piosenka o wdzięcznym tytule „King of Kings”. I już by się mogło wydawać, że wszystko jest w porządku – jest power, i wszystko do czego Manowar nas przez te lata swej działalności przyzwyczaił, lecz w połowie facet zaczyna mi monolog i próbuje nadać klimatu, jakby mi go było mało w poprzednich dwóch wypocinach. Zespół nieraz miewał za wstęp do utworów różne opowieści sączone przez dziadków swoim wnuczkom, ale na tej płycie to już przegięcie. Więcej tu gadania niż samej muzyki. A i ta nie jest z najwyższej półki – jednokopytna, bazująca na tych samych, ogranych już do bólu motywach. Rozumiem, że każdy zespół ma swój styl, po którym od razu go rozpoznajemy, ale panowie – litości. Chciałbym krążek za coś pochwalić, lecz przychodzi mi to z trudem. Może choć za tematykę dam plusa, ale tylko dlatego, że jestem maniakiem mitologii skandynawskiej (o wiele bardziej wolę ją w wykonaniu np.: Amon Amarth). Z szesnastu dań jakie zaserwowała nam grupa (z czego połowa to instrumentalno – gadane wstępy), do przetrawienia jest „Sons of Odin” i wspomniany wcześniej „King of Kings”. „Gods of War” jest jak niechciany prezent. Szczerze odradzam pożyczanie tej płyty od znajomych, którzy przez pomyłkę ją nabyli. Bo o zakupie przez Was tego wydawnictwa Manowar jak najprędzej zapomnijcie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz